8/16/2011

Warzywa "spod Hali" i zupa kurkowa

Całe życie słuchałam o Hali Mirowskiej od mojej Babci, która przez pół życia robiła tam zakupy. No i właśnie - kojarzyła mi się ona z Babcią, z babciami, z wózeczkami na zakupy. I przez dwadzieścia pięć lat swojego życia nie jeździłam tam, a teraz biję się w piersi, żałuję i proszę o wybaczenie. Nie ma nic lepszego od zakupów pod halą. Urocze jest to pomieszanie z poplątaniem - zarówno pośród produktów, jak i pośród kupujących - pomiędzy babciami kręcą się bowiem młode dziewczyny, które pytają o kolendrę i imbir, kręcą się szefowie kuchni, którzy wiedzą, że tam znajdą najlepsze, sezonowe produkty, kręcą się w końcu właściciele zwierzaków, poszukujący zdrowej karmy w jednym z pięćdziesięciu psiokocich stoisk. 
W zimie szukam sprzedawców, którzy mają głównie buraki, ziemniaki i selery, czyli to, co ma prawo wtedy wyrosnąć. W lecie jestem tak zachwycona, że kupuję WSZYSTKO, a potem próbuję jakoś wcisnąć z siatami do tramwaju. Lubię, kiedy sprzedawca wie, skąd ma towar, lubię, kiedy sprzedaje tylko jajka albo tylko bakalie. Nie odkrywam Ameryki - idea sezonowości, troski o pochodzenie produktów jest teraz super modna. Najzabawniejsze jest jednak to, że to, co w wielu krajach jest snobizmem, co wydaje się snobizmem także ludziom, którzy załatwiają wszystkie swoje zakupy w supermarkecie (błędnie - jeśli chodzi o warzywa - uznając, że tak będzie taniej), dla babć spod Hali jest oczywistością.

Teraz jest sezon na kurki.


Zupa kurkowa
przepis własny

oliwa
ząbek czosnku
średnia cebula
łodyga selera naciowego
marchewka
kilka suszonych grzybów
bulion warzywny
kurki (na oko...)
makaron spaghettini (ok. 100 g na dwie porcje)
2 łyżki śmietany
sól, pieprz, koperek, ew. świeże lub suszone zioła (u mnie tymianek i rozmaryn)



Na oliwie podsmażamy cebulę, seler naciowy i czosnek. Dodajemy pokrojoną w kostkę marchewkę i poszarpane suszone grzyby, wreszcie kurki. Smażymy chwilkę na sporym ogniu i zalewamy bulionem. Zmniejszamy ogień i gotujemy kilkanaście minut. Na trzy minuty przed końcem gotowania dodajemy makaron, przyprawiamy, dodajemy zioła. Gasimy ogień, hartujemy śmietanę i rozrabiamy ją z zupą. Podajemy ze świeżym koperkiem.

(Przepis dołączam do III Letniego Festiwalu Zupy)

2 komentarze:

  1. Ja do Hali Mirowskiej się nie zapuszczam, ale odwiedzam "Na dołku" między Natolinem a Imielinem:) - wiem o czym mowa:) i potwierdzam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. podczas ostatniego grzybobrania 90% grzybów to były kurki. jeśli uda mi się jeszcze tyle nazbierać to może wypróbuję :)
    rzeczywiście jest coś specyficznego w targach, bazarkach czy innych ryneczkach. jak byłam mała jeździłam z Dziadkiem sprzedawać warzywa i owoce. do dziś lubię do niego zajrzeć i poczuć tą atmosferę, gdzie wszyscy się znają i wiedzą, co i gdzie jest najlepsze

    OdpowiedzUsuń