8/10/2011

Intro i spaghetti tricolore

Jeśli zgodzimy się, że gotowanie jest sztuką - a od czasów Brillat-Savarina nie ulega to chyba wątpliwości - to pisanie o jedzeniu, to, co nazwać można "krytyką kulinarną" (per analogiam do krytyki filmowej, literackiej etc) powinno walczyć o swoją autonomiczną pozycję w świecie dziennikarskim i literackim. Nie tak wiele osób w Polsce potrafi to robić - Robert Makłowicz, Tessa Capponi, Tadeusz Pióro (choć jego teksty zdają mi się czasem trochę napuszone), czy choćby Liska z White Plate, na której książkę czeka chyba cała kulinarna blogosfera.

A ja zakładam tego bloga dlatego, że chciałabym połączyć kilka przyjemności - gotowanie, czytanie o jedzeniu, o historii kuchni...

No to próbujemy.

Nawet trudno nazwać "przepisem" to, co nastąpi za chwilę. To typowa "working girl's pasta", przygotowana gdzieś między jedną a drugą stroną tłumaczenia. Tak się przedstawię.

Spaghetti tricolore (na 1 porcję)




ok. 100 g makaronu spaghetti (najczęściej używam pełnoziarnistego)
oliwa z oliwek
duży ząbek czosnku
papryczka chilli - do smaku
sól morska
świeżo mielony pieprz
mały pomidor
listki bazylii i rukoli
ok. 1/3 kulki mozzarelli

Spaghetti gotuję według przepisu na opakowaniu. Na oliwie podgrzewam posiekany czosnek i papryczkę. Przerzucam makaron na patelnię, dodaję pokrojonego pomidora, poszarpaną mozzarellę, sól i pieprz. Na talerzu posypuję rukolą i bazylią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz