Dziś przetestowałam pierwszy przepis z powszechnie chwalonej książki Yotama Ottolenghiego "Plenty". Nim jednak załaduję zdjęcia, "na przeczekanie", przepis, który miałam wrzucić już jakiś czas temu, pochodzący z innej książki kucharskiej - chyba pierwszej, jaką kupiłam w życiu, w Banana Bookshop w Covent Garden. Było to jakieś... no niestety, jakieś 10 lat temu.
Mowa o książce Vegetarian (What's cooking) Jenny Stacey. Bardzo mało z niej korzystałam przez "te wszystkie lata" i pora to nadrobić. Zwłaszcza że rezultaty są zachęcające.
Przepis, który proponuję dziś to Vegetarian Kiev - wegetariańska wersja klasycznego ukraińskiego (tak przynajmniej wskazywałaby nazwa; istnieje też hipoteza o jego rosyjskim pochodzeniu) Котлета по-київськи. W oryginalnej wersji jest to kotlet z piersi kurczaka, nadziewanej czosnkowym masłem i panierowanej. W wersji wege kurczaka zastępuje czerwona fasola.
Vegetarian Kiev
Przepis Jenny Stacey z książki "Vegetarian (What's cooking)"
Masło czosnkowe:
100g masła
3 drobno posiekane ząbki czosnku
łyżka (u mnie trochę więcej) posiekanej pietruszki
Kotleciki:
650g czerwonej fasoli (ugotowanej lub z puszki)
150g (czyli u mnie "na oko";)) świeżej bułki tartej
mały kawałek masła
posiekany por
posiekana łodyga selera naciowego
łyżka natki pietruszki
1 jajko
sól, pieprz, olej
Masło, czosnek i pietruszkę dokładnie mieszamy i odstawiamy do lodówki. Czerwoną fasolę i połowę bułki gnieciemy tłuczkiem do ziemniaków. Na maśle podsmażamy pora i selera, dodajemy fasolę, pietruszkę i przyprawy. Zdejmujemy z ognia i lekko studzimy. Z masy formujemy cztery owale, nadziewamy masłem. Dokładnie zalepiamy je masą, żeby nie wypłynęło w trakcie smażenia. Kotleciki panierujemy w jajku i bułce. Smażymy na oleju ok. 8 minut.
Kotleciki podałam z "brudnym ryżem" - podsmażyłam cebulę i paprykę, dorzuciłam do nich brązowy ryż i ugotowałam go w niewielkiej ilości bulionu (nie pilnowałam go jak risotta, ale mieszałam od czasu do czasu). Pod koniec gotowania dodałam przecier pomidorowy, sól, pieprz i ostrą paprykę.
Przepis dodaję do akcji Warzywa strączkowe :)
Ja bym wolała żebyś takiego kotleta dodała nie do żadnej akcji a wprost na mój talerz :) I czekam niecierpliwie na relację z Yottama, mon amour !
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł z tym nadziewaniem;)Kiedyś robiłam kotlety z czerwonej fasoli i z tego co pamiętam wszystkim smakowały
OdpowiedzUsuńpozdrawiam