Lubię mieć pełną lodówkę. Sporo warzyw, makarony, ryże, warzywa strączkowe, oliwy, sery, jajka, całe mnóstwo przypraw... Ale lubię też wszystko (prawie) wykończyć i wyruszać na wielkie zakupy z całym mnóstwem przepisów w głowie. Czasami jednak zdarza się dzień "pomiędzy", kiedy po prostu "nic" nie ma. A wtedy zaczyna się radosne kombinowanie. A w kombinowaniu niezrównaną pomocą są kucharskie książki (moje ostatnie zdobycze to "Real Fast Food" Nigela Slatera, "Apetyczna panna Dahl" i "Kuchnia wegetariańska z fantazją"), no i blogi oczywiście. Zupełnym przypadkiem, parę dni temu, kiedy byłam w kompletnej desperacji, bo w kuchni pustka, a "taaaaka brzydka pogoda", wskoczyłam na The Wednesday Chef i znalazłam idealny przepis. Mam w domu cebulę, ha! Mam marchewkę, ha! Soczewicę mam zawsze, bingo! No a przyprawy, to wiadomo.
Curry z pieczonej marchewki i czerwonej soczewicy okazało się strzałem w dziesiątkę. Jest cudownie słodkie i lekko pikantne, idealne na długie zimowe tzn. jesienne wieczory. Zrobiłam je w zasadzie według przepisu, nie użyłam tylko papryki Aleppo, a mieszanki słodkiej i wędzonej papryki i pieprzu cayenne. Jak widać na zdjęciu dodałam też mniej wody. Podałam z jogurtem i posiekaną pietruszką.
Curry z pieczonej marchwi, cebuli i czerwonej soczewicy
Przepis za The Wednesday Chef (zmienione proporcje)
5-6 marchwi
oliwa z oliwek
mała / średnia cebula
pół szklanki soczewicy (mniej więcej, ja się chyba nigdy nie nauczę porządnie odmierzać przy gotowaniu;))
wędzona i słodka papryka
pieprz cayenne
sól, pieprz, oliwa z oliwek
bulion warzywny (duży kubek, jeśli dążymy do konsystencji curry; jeśli planujemy zupę - odpowiednio więcej)
Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Obraną (i - jeśli jest duża - pokrojoną na połówki) marchewkę wkładamy do żaroodpornego naczynia, polewamy oliwą i posypujemy solą. Po 20 minutach pieczenia odwracamy i dodajemy pokrojoną na krążki cebulę, pieczemy jeszcze 10-15 minut. Wyjmujemy z piekarnika, lekko studzimy, kroimy na nieduże kawałki i wrzucamy do garnka razem z przyprawami i (ewentualnie, ja już nie dodawałam) jeszcze jedną łyżką oliwy. Podsmażamy chwilę, po czym wrzucamy soczewicę i bulion. Gotujemy soczewicę do miękkości (ok. 15-20 minut), od czasu do czasu mieszając. Podajemy z gęstym jogurtem i pietruszką lub kolendrą.
Curry z pieczonej marchwi, cebuli i czerwonej soczewicy
Przepis za The Wednesday Chef (zmienione proporcje)
5-6 marchwi
oliwa z oliwek
mała / średnia cebula
pół szklanki soczewicy (mniej więcej, ja się chyba nigdy nie nauczę porządnie odmierzać przy gotowaniu;))
wędzona i słodka papryka
pieprz cayenne
sól, pieprz, oliwa z oliwek
bulion warzywny (duży kubek, jeśli dążymy do konsystencji curry; jeśli planujemy zupę - odpowiednio więcej)
Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Obraną (i - jeśli jest duża - pokrojoną na połówki) marchewkę wkładamy do żaroodpornego naczynia, polewamy oliwą i posypujemy solą. Po 20 minutach pieczenia odwracamy i dodajemy pokrojoną na krążki cebulę, pieczemy jeszcze 10-15 minut. Wyjmujemy z piekarnika, lekko studzimy, kroimy na nieduże kawałki i wrzucamy do garnka razem z przyprawami i (ewentualnie, ja już nie dodawałam) jeszcze jedną łyżką oliwy. Podsmażamy chwilę, po czym wrzucamy soczewicę i bulion. Gotujemy soczewicę do miękkości (ok. 15-20 minut), od czasu do czasu mieszając. Podajemy z gęstym jogurtem i pietruszką lub kolendrą.
słodkie i pikantnie.. to brzmi bardzo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńPyszny pomysł!
OdpowiedzUsuńJa też lubię mieć wszystko w lodówce i spiżarni.
a będzie przepis po polsku , bo świetnie się zapowiada to danie i chętnie bym zrobiła
OdpowiedzUsuńJasne, wczoraj nie przetłumaczyłam z lenistwa, ale dziś to zrobię:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dodanie tak smakowitego przepisu do mojej akcji! Brakuje tylko banerka. Można go dokleić?
OdpowiedzUsuńNat,dziękuję
OdpowiedzUsuńDziewczyny, obiecuję, że jutro będzie i tłumaczenie, i bannerek, bo właśnie wróciłam do domu i nie mam siły na uzupełnianie:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!