Ten "szczególny czas", kiedy wszyscy powinniśmy "zwolnić", by "być razem" i "cieszyć się rodzinnym ciepłem". Świetlista choinka, a pod nią prezenty będące wyrazem głębokiej miłości. Dwanaście dań na pięknie dekorowanym stole i wspólnie śpiewane kolędy o stajence.
Stop.Mam czas dla swojej rodziny i przyjaciół także w pozostałe 362 dni w roku. Nie siadam przy pięknym stole i dwunastu potrawach, bo wszyscy w mojej rodzinie mają lepsze rzeczy do roboty niż stawianie po domu świeczek i gotowanie kilogramów kapusty, której nikt nie lubi. Kiczowate bombki na biednym drzewku też mi nie są do niczego potrzebne, o mękach karpia nawet nie wspominając. Nie ma nic gorszego niż świąteczne piosenki, a nawet ładne kolędy po 25 przeżytych świętach mogą się znudzić. Ludzie w sklepach już od początku grudnia wyglądają jak banda durni, latających z wywieszonym jęzorem, żeby skonsumować jak najwięcej - śledzi, prezentów, pierników, światełek. Rozumiem wierzących - dla nich święta mają znaczenie religijne, to jasne. Przyjmuję do wiadomości, że niektórym niewierzącym (chyba większości, niestety) potrzebne są takie puste rytuały - Boże Narodzenie czy Walentynki - to w optyce marketingowej nie ma większego znaczenia. Ale ja dziękuję, mnie proszę do tej zabawy nie podłączać.
Chociaż w sumie cieszę się na święta - nikt mi nie będzie zawracał głowy, kiedy spokojnie ponadrabiam pracowe zaległości, zrobię sobie talerz makaronu i - kto wie - może nawet upiekę swoją ulubioną szarlotkę i zjem ją całkiem sama, absolutnie z nikim się nie dzieląc.
Szarlotka to kruchy spód z mąki, masła i szczypty soli, podpieczony przez 15 minut przed nałożeniem owoców; jabłka (champion) pokrojone i podgotowane; kruszonka z mąki, masła, cukru trzcinowego, cynamonu i płatków owsianych. 40 minut w 175 stopniach.
A moja ulubiona świąteczna piosenka brzmi tak:
tak, tak, po stokroć tak!!
OdpowiedzUsuńWspółczuję Pani...Wszystko zależy od tego jak sobie kto to wszystko tłumaczy...
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoją postawę,bo jak patrzy się od początku listopada na bombki,wszędzie muzyka świąteczna,a choinki w domach świecą się już na dwa tygodnie przed świętami,to mi się odechciewa...
OdpowiedzUsuńLubię jednak wigilijne spotkania i potrawy.Bez przesady,bez wyrzucania jedzenia na śmietnik i bez żywego karpia w wannie.
Szarlotkę w święta też lubię.
dlaczego Tobie się odechciewa dlatego, że u mnie stoi choinka?
OdpowiedzUsuńA stoi, bo lubię jej zapach podczas porządków, pieczenia, szykowania.
Szukajcie tych świąt w sobie, jeśli macie tam co trzeba, nie mnówię o wierze wcale - to spokojnie uda się Wam przeżyć je po swojemu i wszystko dokoła nie będzie Wam przeszkadzało. Nie oczekujcie, ze sklepy się do Was dostosują. Ja też się nie dostosuję. Każdemu według potrzeb.
Wszystkiego dobrego!
A ja tam choinke mam, bo lubie sobie popatrzec na delikatny blask lampek, lezac na kanapie z ksiazka w dloni... I nie mam nic przeciwko swietom. W koncu odpoczne od pracy i bede miala czas, by nadrobic wszystkie filmowe zaleglosci. A jesli starczy czasu, urzadzimy sobie maraton "Gwiezdnych Wojen" :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że każdemu według potrzeb i nikomu nie zabraniam ani mieć choinki, ani robić tych wszystkich świątecznych rzeczy, na które mają ochotę. Ale skoro wszyscy mają od tygodnia prawo pisać o pierniczkach i śledziach, ja mam prawo napisać o tym, co myślę o pierniczkach i śledziach. No harm intended, po prostu mega przesyt.
OdpowiedzUsuńGłęboko protestuję tylko przeciwko presji, która skłania jakąś obcą, anonimową osobę do wyrażania swojego "współczucia". Obejdzie się:)
ps. Hehe, maraton "Gwiezdnych wojen" jest przewidziany na sylwestrowy wyjazd:)
OdpowiedzUsuńSama w święta? To smutne. Bo właśnie po to są żeby był to wyjątkowy czas, z bliskimi. Ale, każdy ma swoje upodobania. Ja też mam dość świątecznych piosenek itd, ale sama świąt bym nigdy nie chciała spędzać:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie dla mnie to jest zupełnie normalny czas, jak każdy inny:) Dlatego samotność nie jest "założeniem programowym", jak u Piotra Najsztuba - nie mam pojęcia, może któregoś dnia się umówię z mamą. A może 23 albo 27...;)
OdpowiedzUsuń:) Zgadzam się, "z kogo się śmiejecie? z siebie się śmiejecie" Jest to prawda śmiech przez łzy. Sama mam takie zrywy "muszę to i tamto" a tak naprawdę mam więcej ważniejszych rzeczy do zrobienia niż 10 blach ciasta.... No barszcz i paszteciki muszą być;D;) Szarlotką jednak to bym się podzieliła :) Bo jakoś to lubię. Może uwarunkowało mnie "starszo-siostrzenie"... Ja obchodzę świeta tylko ze względu na rodzinę, bo sama nie miałabym powodu, więc się zastanawiam czy za kilka lat nie będziemy z moim partnerem wyjeżdżać na ten czas daleko daleko:)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, bo sama czuję przesyt zamieszaniem związanym ze świętami i od kilka lat staram się, aby spędzać ten czas w sposób minimalistyczny i coraz lepiej mi to wychodzi. Przez cały grudzień omijam sklepy szerokim łukiem, szczególnie duże, bo nie znoszę zakupowej gorączki i nie chcę brać w niej udziału. Ostatnio złapałam się na tym, że rozmyślałam, czy nie dałoby się przeżyć świąt, nie robiąc przed nimi zakupów, lecz wyjadając zapasy lodówkowe. Gdy widzę szaleństwo w sklepach i to, że ludzie tratują się nawzajem wózkami sklepowymi, aby dopaść słoik chrzanu czy majonezu, odechciewa mi się jeść.
OdpowiedzUsuńSpotkania z rodziną w święta jednak sobie nie odmówię - każda okazja jest dobra, aby spędzić czas z bliskimi.
Witaj Nat, i dla mnie kiedyś święta nie były ważne, choć spotkania w szerokim gronie rodzinnym i szaleństwa i gwar zawsze lubiłam. Jednak był taki czas, gdy byłam już całkiem dorosłą panną, a spotkania z kuzynostwem już się nie odbywały, a wigilię spędzałam wyłącznie ja jedynaczka z rodzicami i było mi smutno., wtedy też miałam różne zwirowania emocjonalne i byłam generalnie anty - szczerze czułam, że najlepiej by było, żeby świąt nie było. Te dni były dla mnie zwyczajne, a nawet gorzej, bo bardziej smętne. Jednak później to się zmieniło, w zasadzie gdy zamieszkałam z chłopakiem, a od czasu, gdy pobraliśmy się znacząco. Kosmiczna zmiana nastąpiła wraz z urodzeniem się pierwszego dziecka - wtedy człowiek uczy się odkrywać świat na nowo, a truizmy w stylu :zobaczyć świat oczami dziecka" nabierają sensu. Teraz uwielbiam święta, ustrojone mieszkanie, zapach choinki (niestety nie pierniczków, bo ich nie piekę - nie wychodzą) ,a moja paska kulinarna gna mnie do kuchni, gdzie wyczarowuję potrawy (zupełnie nie tradycyjne)> no i oczywiście ulegam pokusie kupowania prezentów - zwłaszcza dzieciom, tu mi trzeba stróża, bo kiedyś puszczę nas z torbami i uwielbiam kalendy, biegających z obłędem w oczach ludzi.... Każdy czas w życiu ma swoje prawa - to kolejny naprawdę nie przereklamowany truizm i każdy w życiu jest wyjątkowy niesztampowy i ma prawo do swojej skali emocji i oczekiwań. Szalej zatem w święta ze swoim makaronem, w ciszy lub przy ulubionej muzyce, filmie i ciesz się życiem. Nie potrzeba do tego choinki w pokoju i pierników (u mnie znowu nie będzie> Pozdrawiam serdecznie nieświątecznie.
OdpowiedzUsuńEj luz Natalia nie ma ani zawirowań emocjonalnych ani silnego ataku mizantropii. Ma wielu oddanych znajomych i uroczą Rodzinę (też kocią;). Lubię Święta ale naprawdę nie kumam tego ciśnienie że musi być tak i tylko tak - bez majonezu normalnie nie będzie Świąt dlatego musimy zrobić awanturę w sklepie. Sam aspekt Świąteczny jest nieistotny wtedy. Pomysł Hani-Kasi wydaje mi się bardzo dobry ale chyba nie mam tyle w lodówce ;)
OdpowiedzUsuńNat: polecam Ci film "Zack i Miri kręcą porno" są i Star Warsy i porno i w ogóle ja mocno doznałam go oglądając z Akarologiem. IMO to najpięniejszy film o miłości ;)