Zielono. Pusto. Cicho.
Gospodyni, która mówi: naprawdę w Warszawie na jajkach są jakieś numerki? Ale po co?
Mleko, masło, ser, z mleka od krów, które poznałam. "Frytki chlebowe" w przygranicznych sklepach.
W puńskiej knajpie panie właśnie ugotowały kartacze z mięsem. Chłopak zje. Ja poczekam na swoje naleśniki. Przecież mi się nie spieszy. Przecież jest najpiękniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz