... choć oczywiście można. Wydaje mi się, że istnieją na rynku pasty curry pozbawione konserwantów i innych syfów, złożone wyłącznie z przypraw i wiążącego je tłuszczu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że jeszcze fajniej jest zrobić curry samemu, od podstaw. Zwłaszcza że jest to banalnie proste i - choć wymaga kilku składników - każdy z nich może zostać wykorzystany do wielu innych celów.
Ja chciałam zrobić żółte curry - takie smakuje mi najbardziej. Znajduje się gdzieś pomiędzy kuchnią indyjską a tajską - hinduskie smaki uwielbiam bezgranicznie, tajskich wciąż się uczę, bo zielone curry na przykład wciąż smakuje mi trochę jak płyn do mycia naczyń;) No i pasta była żółta, danie jednak ma kolor, powiedzmy, pomarańczowawy, ze względu na dodatek pomidorów. A dodałam je dlatego, że miałam zbyt mało mleczka kokosowego, by "uspokoić" bardzo, bardzo, bardzo ostrą pastę. Jakem fanka pikanterii - okazało się, że proporcje podane w tajskim przepisie przerastają nawet mnie;) Pomidory są w przepisie absolutnie niekonieczne (choć też nie psują efektu), więc - przy użyciu takiej ilości pasty - sugeruję zaopatrzenie się w odpowiednią ilość mleczka, żeby regulować intensywność przypraw.
Tajskie curry wydaje mi się idealnym daniem dla wegan - można do niego dodać mnóstwo cudnych rzeczy: tofu, paprykę, pieczarki, marchewkę, cukinię, bakłażana, pędy bambusa, ziemniaki, cebulę, mini kukurydzę, ananasa itp. etc. W moim znalazły się ziemniaki, marchewka, cebula i papryka - no i te nieszczęsne pomidory:) Każde tajskie curry smakować będzie doskonale z jaśminowym ryżem.
Żółte curry wegetariańskie - od podstaw
Przepis improwizowany, inspirowany etykietami z kupnych past curry
2 łyżeczki suszonej trawy cytrynowej (lub 1 łodyga świeżej)
2 papryczki chilli (nie wiem, czy żółte są w ogóle w Polsce dostępne; u mnie czerwone)
2 szalotki
4 ząbki czosnku
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka mielonego kminu
3/4 łyżeczki kurkumy
1/2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki ciemnego cukru
1 łyżka soku z limonki
ew. 1 łyżka sosu rybnego (nie użyłam)
1 puszka mleczka kokosowego (sugeruję więcej;))
1-2 łyżki oleju
twarde tofu, pokrojone w kostkę
ulubione warzywa, np.: cebula, papryka, bakłażany, cukinia, pędy bambusa, marchewka etc.
liście kolendry
Suszoną trawę cytrynową zalewamy wodą i odstawiamy na 10 minut, odsączamy. Składniki pasty miksujemy. W garnku rozgrzewamy olej, dokładnie mieszamy z pastą. Dodajemy mleczko kokosowe, doprowadzamy do wrzenia. Pokrojone tofu i warzywa wrzucamy do płynu, gotujemy do miękkości. Podajemy z ryżem jaśminowym i całym mnóstwem świeżej kolendry.
Ja tez najczesciej sama robie paste curry - dzieki temu moge kontrolowac stopien ostrosci, a wiadomo, ze z kupnymi roznie bywa. Od czasu do czasu, jak kazdy, stosuje tez gotowce (te najmniej przetworzone i nie zawierajace wszelkiej masci syfu), ale domowa i tak zawsze smakuje najlepiej. A tajskie zielone curry lubie, ale mysle, ze jego smak jest dosc specyficzny i nie kazdemu musi pasowac.
OdpowiedzUsuń