Nie będę ściemniać, że to najszybsze danie na świecie. Nie będę ściemniać, że jest proste i wymaga niewielu składników. Owszem: wymaga trochę pracy. Owszem: przygotowanie trwa trochę czasu. Owszem: pośród składników jest kilka dziwacznych rzeczy, dostępnych głównie w Kuchniach Świata i innych sklepach z orientalną żywnością. Ale: smak jest niezwykły. Ale: satysfakcja ze stworzenia dania, które znacie tylko z wietnamskich knajp, jest ogromna. Ale: nie, nigdy nie byłam w Azji, ale jeśli tak Azja smakuje, chciałabym tam pojechać.
Wietnamski bulion ze smażonym tofu i makaronem ryżowym
Przepis inspirowany wieloma innymi
bulion warzywny
2-3 szalotki
kawałek imbiru
kilka ząbków czosnku
papryczka chilli
kolendra, anyż, pieprz syczuański, cynamon
pasta z tamaryndowca
cukier trzcinowy
sos sojowy
makaron ryżowy (wstążki)
marchewka
młoda cebulka
ocet ryżowy, sos sojowy, olej sezamowy
tofu
mąka kukurydziana
olej do smażenia
kolendra
szczypiorek
szczypiorek
orzeszki ziemne
Przygotowujemy bulion: podgrzewamy podstawowy bulion warzywny, dodajemy osmolone nad gazem szalotki i imbir, kilka ząbków czosnku, mały kawałek chilli i przyprawy, uprażone na suchej patelni: pieprz syczuański, gwiazdki anyżu, ziarna kolendry, laskę cynamonu. Gotujemy około 20 minut. Dodajemy pastę z tamaryndowca, brązowy cukier i sos sojowy, ewentualnie kilka kropli soku z limonki. Podstawą jest znalezienie właściwej równowagi smaków: słodkiego, ostrego, kwaśnego i słonego, dlatego nie podaję proporcji: każdy musi znaleźć właściwą. Gotujemy na malutkim ogniu przez jakiś czas, próbujemy i doprawiamy wedle smaku.
Makaron ryżowy przygotowujemy wedle przepisu na opakowaniu: moje wstążki namoczyłam przez 10 minut i dodałam do bulionu.
Marchewkę i cebulkę kroimy cieniutko, zalewamy marynatą z octu ryżowego, sosu sojowego i oleju sezamowego. Odstawiamy na pół godziny.
Tofu kroimy w kostkę, oprószamy mąką kukurydzianą i smażymy w głębokim tłuszczu. Odsączamy na papierze kuchennym.
Listki kolendry i szczypiorek siekamy, orzeszki ziemne zgniatamy w moździerzu.
Do miseczki nakładamy makaron, układamy na nim kostki tofu. Zalewamy bulionem, posypujemy liśćmi kolendry, szczypiorkiem i orzeszkami ziemnymi. Zajadamy się.
O, takiej jeszcze nie jadłam. Skusiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńMusiałabym tylko zaopatrzyć się w pastę z tamaryndowca (w angielskich przepisach często ją widuję i nie wiem dotchcas, co to za bestia) i mogę robić. Ale wydaje mi się, że zupa będzie lepsza na chłodniejsze dni, więc na razie poczekam.
OdpowiedzUsuńTak, chyba faktycznie raczej na chłodniejsze:) Pasta z tamaryndowca jest w Kuchniach Świata (pewnie w internecie też), też kupiłam ją pierwszy raz, a jest ciekawa:)
OdpowiedzUsuń