Wyznanie: nigdy nie przepadałam za kuchnią dalekowschodnią. Indie, Bliski Wschód - z przyjemnością. Ale Chiny, Japonia, Tajlandia, Wietnam - mimo wszystkich różnic między nimi - niekoniecznie. Jasne, lubiłam bakłażany w Bliss na Mariensztacie, jasne - sajgonki i zupa pho (np. z Nam Sajgon na Brackiej) mają swój urok. Ale tak generalnie - sos sojowy mało mnie kręci, trawa cytrynowa smakuje trochę jak płyn do mycia naczyń, od grzybów mung wolę borowiki, od bok choi - normalną kapustę.
Przy całej więc mojej sympatii dla poszukiwania autentycznych smaków Włoch, Meksyku, Indii czy Turcji, muszę przyznać szczerze: sushi najbardziej smakuje mi z serkiem i ogórkiem. Smaki Dalekiego Wschodu sprawiają, że staję się bezwstydną Europejką, którą trzeba edukować, a która i tak woli, by było jakoś tak "mniej wschodnio". Ale powoli się uczę.
I zrobiłam stir-fry. Niekoniecznie autentyczny, ale... fantastyczny. Niesamowicie kolorowy. Na bogato:)
Szalony stir-fry ze smażonym tofu i makaronem ryżowym
Przepis improwizowany
pół kostki tofu
mąka kukurydziana
przyprawa 5 smaków (u mnie domowa: anyż, cynamon, pieprz syczuański, kolendra i kozieradka, podprażone i zmielone)
makaron ryżowy (ok. 150g)
czerwona cebula
marchewka
papryka
ananas (3-4 krążki)
2 ząbki czosnku
pół papryczki chilli
kawałek imbiru
olej, sól (albo sos sojowy)
do podania: świeża kolendra, szczypiorek, marynowany czosnek, olej sezamowy
Zaczynamy od odsączenia tofu (Jakąś godzinkę tofu leży sobie pod ciężką puszką. Raczej nie pod słoikiem - raz leżało pod słoikiem, a potem słoik spadł i przez godzinę czyściłam kuchnię z miodu) i - o ile robimy ją sami - przygotowania przyprawy 5 smaków. Przyprawę mieszamy z mąką kukurydzianą, odsączone tofu kroimy w kosteczkę i odkładamy.
Makaron ryżowy przyrządzamy zgodnie z instrukcją na opakowaniu (moje wstążki namaczałam przez 10 minut w ciepłej wodzie). Czosnek, chilli i imbir kroimy drobniutko, na patelni (lub - pewnie lepiej, ale nie mam - w woku) rozgrzewamy odrobinę oleju i wrzucamy przyprawy, pokrojoną w piórka cebulę, marchewkę, ananasa i paprykę (tu oczywiście można zaszaleć - świetnie pasują brokuły, groszek cukrowy, pieczarki etc.).
Na drugiej patelni rozgrzewamy sporo oleju i smażymy w nim obtoczone w mące i przyprawie kostki tofu. Odsączamy na papierze kuchennym.
Do warzyw - kiedy troszkę zmiękną, ale pozostaną chrupkie - dodajemy odsączony makaron, smażymy jeszcze chwilę. Podajemy ze złotymi kostkami tofu, posypane kolendrą, szczypiorkiem, marynowanym czosnkiem. Można doprawić sosem sojowym i olejem sezamowym albo podać z domowym sosem sweet chilli.
Taki już urok przepisów improwizowanych - zasady na chwilę przestają obowiązywać.
Lepszy fantastyczny, niż autentyczny hihi ;-)
OdpowiedzUsuńCo tam autentycznosc, najwazniejsze, zeby smakowalo!
OdpowiedzUsuń